bannerbanner
Настройки чтения
Размер шрифта
Высота строк
Поля
На страницу:
2 из 3

Ashton obserwował Angel, gdy odchodziła. Nie podobało mu się to, że zostali rozdzieleni właściwie w tej samej minucie, co stanęli na górze. Gdy przebywała w L.A. jej tata nigdy jej do niczego nie potrzebował, więc miała czas tylko dla niego. Nigdy nie lubił się dzielić.

. *****

Hunter otrząsnął się i odszedł od drzwi, o które się opierał. Patrzenie jak Angel daje swojemu chłopakowi nawet tak niewinnego buziaka zostawiło gorzki posmak w jego ustach i wielką ochotę na uderzenie czegoś…najlepiej Ashtona Foxa. Potrzebował całej swojej samokontroli, aby powstrzymać się od podążenia za nią, gdy odchodziła od pozostałych.

Potrafił rozpoznać moment, w którym Tristan zauważył, że tam stoi, ponieważ przyspieszył krok.

On i Tristan byli przyjaciółmi od kiedy pamiętał, ale przez ostatnie kilka lat oboje poznali też swoje ciemne strony… a wszystko dlatego, że Angel od nich odeszła. Patrzył, jak podchodzili z Tristanem i sprawdził swój wyraz twarzy.

Uśmiechnął się szeroko i odwrócił w ich kierunku. „Cieszę się, że przetrwałeś helikopter” Hunter droczył się z Tristanem, kładąc przyjacielsko dłoń na jego ramieniu i kiwając głową w kierunku drugiego chłopaka.

„Tak, pewnego dnia sprawię sobie bazookę i zestrzelę go” Tristan wzruszył ramionami gdy Hunter się rozśmiał. Zmieniając temat powiedział „Przynajmniej to już wszyscy, których oczekujemy w tym tygodniu. Ostatni goście wyjechali godzinę temu, więc teraz pozostali jedynie przyjaciele i rodzina. Chyba nigdy to miejsce nie było tak puste, ale bardzo mi się to podoba.

Obserwując bacznie reakcję Huntera, Tristan odsunął się trochę, aby ich sobie przedstawić. „Hunter Rawlins…poznaj Ashtona Foxa.”

Ashton wyciągnął rękę i dość mocno uścisnął dłoń Huntera. Oczekiwał, że Hunter zacieśni ucisk w odpowiedzi i był zaskoczony, gdy ten tego nie zrobił. Indianin przyjaźnie uścisnął jego dłoń, co pasowało do jego uśmiechu.

Naprawdę martwił się poznaniem tego młodego Apacza, o którym tyle słyszał od Angel. Słuchając jej opowieści o Hunterze i Rayu… można by pomyśleć, że mogli oni chodzić po wodzie i potrafili robić te wszystkie rzeczy, które Indianie zawsze robili na filmach.

„Witamy w Azylu” – Hunter powtórzył to, co powiedziałby do każdego innego gościa. „Gotowy na świetną zabawę w tym tygodniu?” Te słowa brzmiały jak obosieczny miecz dla niego, ale drugi mężczyzna najwidoczniej nie zdawał sobie z tego sprawy.

„Czemu nie?” Ashton uśmiechnął się, zadowolony, że nie musi jeszcze uwalniać swojego testosteronu. „Ale najpierw potrzebuję prysznica i chwili na odpoczynek po locie. Byliśmy w powietrzu prze prawie dziesięć godzin bez przerwy…”

„Nie ma sprawy” powiedział Tristan, prowadząc go do głównego wejścia. „Hunter, który pokój dla niego przygotowałeś?”

„Wezmę klucz” powiedział Hunter przechodząc obok nich do lobby. Popisując się otworzył księgę rezerwacji, jak gdyby sprawdzał listę gości.

Doskonale wiedział, gdzie umieścił Ashtona… zaraz obok pokoju, który zajmował Ray – dla lepszego dostępu… tyle, że nie do osoby, o którą chodziło chłopakowi. Ashton Fox dostał jeden z dwóch pokoi, które wydawały się skręcać na rogu korytarza na pierwszym piętrze, po drugiej stronie olbrzymiego, krytego basenu… z daleka od innych pokoi.

Hunter odwrócił się, zdjął klucz ze ściany i podał go Tristanowi. Zerkając na Ashtona, powiedział „Masz szczęście, kryty basen i hotelowa siłownia są zaraz obok twojego pokoju.”. Chciał, by Ashton myślał, że dostał dobre miejsce.

Tristan zauważył numer pokoju na kluczu i odwrócił się od Ashtona, by ukryć swój wyraz twarzy. Cieszył się, że Hunter nie dał mu pokoju blisko Angel, ale myślał, że będzie przynajmniej na tym samym piętrze… nie żeby się skarżył. Gdyby to od niego zależało, Ashton nie zostałby tu na cały tydzień.

„Wszystko gotowe na imprezę w basenie?” zapytał Tristan, wiedząc, że Angel kochała pływać. Desperacko pragnął przypomnieć jej o tych wszystkich rzeczach, za którymi tęskniła po wyprowadzce.

Hunter kiwnął głową. „Tak, dzieci Carley sprowadziły kilkoro przyjaciół na noc i otworzyli już bar Tiki z samoobsługą.” Widząc, że Tristan kiwa głową ze zrozumieniem, dodał „Jason dał im pokoje gościnne obok swojego pokoju i pokoju swojej siostry… nie żeby mieli w nich w ogóle spać.”

„Prawda’” Tristan uśmiechnął się złośliwie, wiedząc, że zameldowanie ich w osobnych pokojach było tylko na pokaz. Nienawidził tego, że jego kuzyni zachowywali się, jakby hotel należał do nich, podczas gdy tak naprawdę byli tylko pasożytami, którzy nie potrafili zapracować na swoje utrzymanie. Byli znani z tego, że mieli nowych chłopaków czy nowe dziewczyny każdego miesiąca, tygodnia… czasami nawet dnia.

Jedyne w czym byli dobrzy, to seks… właściwie ich partnerzy nie zagrzewali tu długo miejsca.

„Zobaczymy się później” – krzyknął przez ramię.

Kiedy Tristan i Ashton odeszli, Hunter odwrócił się i zdjął klucz do najlepszego pokoju w Azylu… jednej z sypialni dla nowożeńców na czwartym piętrze. Raczej nikt nie będzie jej potrzebował w tym tygodniu, Angel prawdopodobnie będzie miała frajdę z pobytu w nim.

„Kto zajmuje apartament dla nowożeńców?”

Hunter odwrócił się szybko i zobaczył Raya stojącego zaraz po drugiej stronie kontuaru z paczką fajerwerków pod pachą. On i Ray kłócili się od kiedy ich matka zmarła miesiąc temu. Ogłosili zawieszenie broni, ale obaj wiedzieli, że była to tylko cienka granica. Kochał swojego brata, ale ten ostatnio zachowywał się na tyle dziwnie, żeby bardzo na niego uważać.

„Widzę, że postanowiłeś zorganizować w nocy pokaz fajerwerków” Hunter szybko zmienił temat, wrzucając klucz do kieszeni. Ciemne oczy Raya zauważyły obronny ruch, ale na ten moment dał spokój. “Tak, chcemy zacząć tydzień z przytupem, czyż nie?”

„Pewnie. Idziesz później na imprezę na basenie?” zapytał Hunter. Nie podobało mu się to, że Ray go obserwuje.

„Tak, Bedę gdzieś… w pobliżu” Ray odpowiedział obserwując go. Wziął pudełko zapałek z misy na kontuarze i wrzucił do pudełka z fajerwerkami, zanim odwrócił się i odszedł.

Hunter pozostał na swoim miejscu aż Ray zniknął z pola widzenia. Powoli sięgnął do kieszeni i wyjął klucz. Odwrócił się i chciał powiesić klucz tam, gdzie powinien być, ale rozmyślił się i wrzucił go do jednej z szuflad biurka. Podszedł do stojaka z kluczami. Bawił się palcami jak gdyby namyślając się nad czymś, po czym wziął klucz do pokoju, który znajdował się zaraz obok jego.

Będzie czuł się bezpieczniej, gdy będzie mógł mieć baczne oko na Angel… zwłaszcza w nocy.

Rozdział 2: „Sekrety”

Angel stanęła przed szklanymi drzwiami, zerkając przez nie na babcię. Domyśliła się, że o tej porze dnia Izabela Hart będzie przebywać w olbrzymim ogrodzie zimowym wychodzącym na ogród. Czuła, jak jej serce się ścisnęło gdy ujrzała, jak babcia dotyka guzików na swoim wózku inwalidzkim zbliżając się do drzwi na taras prowadzących do ogrodu.

Kiedy widziała ją po raz ostatni, stała dumna i wysoka, ocierając łzy z oczu przy pożegnaniu. Angel położyła dłoń na ogromnych, szklanych drzwiach, wzięła głęboki oddech i otworzyła je.

„Babciu!” Angel uśmiechnęła się i pobiegła do niej przez pokój. Jej uśmiech się poszerzył, gdy zobaczyła jak oczy jej babci rozszerzają się z zadowolenia. Pochyliła się i serdecznie ją uścisnęła. „O Boże, tak bardzo za tobą tęskniłam!”

Izabela zamknęła oczy ciesząc się prawdziwym uściskiem. To właśnie tak bardzo kochała w Angel i Tristanie…nie byli zakłamani jak reszta rodziny. Kiedy kogoś kochali… to kochali całym sercem.

„Jest mój aniołek” Izabela poklepała ją lekko po plecach. Czuła, że część jej sił wróciła do niej jak tylko Angel się zbliżyła. Dziewczyna zawsze miała swoje sposoby, by ją podnieść na duchu i sprawić, że czuła się kochana. Ale ni powstrzyma jej to przed wykorzystaniem swojej choroby do końca. „Cieszę się, że udało ci się przyjechać by się ze mną potkać po raz ostatni” pozwoliła, by głos uwiązł jej w gardle – jakby to była bardzo smutna myśl

„Co?” Angel odetchnęła i odsunęła się trochę, by móc spojrzeć na nią. „Babciu! O czym ty mówisz?” samo słuchanie o tym raniło jej serce i oczy napełniały się łzami.

„Oj, nie mówmy już o mnie, skarbie. Opowiedz mi o wszystkim, co przegapiłam przez te kilka lat i kim jest ten tak zwany chłopak, o którym słyszałam plotki?” – Izabela delikatnie zmarszczyła brwi. „Nie mogę uwierzyć, że moja mała wnuczka próbuje dorastać w miejscu tak bardzo oddalonym ode mnie, a ja nie mogę tego oglądać.”

*****

Tristan wyszedł z pokoju Ashtona. Gdy zamykał za sobą drzwi, poczuł wibracje telefonu w kieszeni. To był Ray, więc szybko odebrał. “Hej, Ray - co tam?”

„Limuzyna właśnie wyjechała, a twoja dziewczyna jest w drodze na szczyt góry. Wydaje się, że to ostatni dozwolony transport. Dalej chcesz, żebym zamknął bramę tu na dole?” zapytał Ray, chociaż wiedział, że takie były instrukcje Izabeli.

„Tak, babcia wyraźnie zaznaczyła, że nie chce żadnych nieproszonych gości.” potwierdził Tristan. „Po prostu zamknij ją dobrze i przychodź na górę – będzie zabawa. Jeśli ktoś będzie musiał wyjechać… cóż, ktoś ich odeskortuje na dół”

„Dobry plan” wymruczał Ray.

Rozłączył się i zamknął ciężkie, żelazne wrota. Zatrzaskując trzy grube kłódki, spojrzał na wysoki, ostro zakończony płot. Kątem oka dostrzegł wieżę telefoniczną i skierował się w jej kierunku. Była to jedyna wieża telefoniczna w promieniu około pięćdziesięciu mil – miał dziwne wrażenie, że już niedługo będzie zupełnie bezużyteczna.

*****

Angel wyszła na zewnątrz przez drzwi tarasowe. Potrzebowała chwili, by ochłonąć po szoku, jakim było zobaczenie babci, która wyglądała tak krucho na wózku inwalidzkim. Za każdym razem, gdy podnosiła kwestię jej zdrowia, Izabela odchodziła od tematu pytając ją o coś innego.

Po krótkiej wizycie babcia stwierdziła, że jest zmęczona i musi się położyć na resztę dni, ale zmusiła Angel do złożenia obietnicy, że odwiedzi ją ponownie rano. Zmartwiło ją to, że babcia kładzie się spać tak wcześnie – zastanawiała się, jak poważnie jest chora. Babcia była w świetnej kondycji gdy opuszczała Azyl i wyjeżdżała do Kalifornii. Można było nawet powiedzieć, że wglądała kwitnąco po śmierci dziadka.

Angel zacisnęła a usta na myśl o starym człowieku, którego zawsze uważała za potwora. W całym swoim życiu nigdy nikogo nie nienawidziła, ale kilka godzin przed tym jak spadł ze schodów, przyłapał ją i Huntera jak wracali ze wspólnej, solowej wycieczki nad staw.

Dzidek wrzeszczał na nią, że jest już zbyt duża na zabawy z indiańską hołotą z rezerwatu. Kazał Hunterowi się wynosić z góry i zatrzasnął za nim drzwi. Bolało ją serce, gdy patrzyła jak odchodzi. Kiedy próbowała się za nim wstawić, dziadek uderzył ja tak mocno, że upadła.

Angel krzyknęła z bólu, ale nie powiedziała nic więcej – wiedziała, że dziadek prawdopodobnie miał rację. Nic niw wiedział o tym, że ona i Hunter robili rzeczy, których nie powinni byli robić… całowali się, dotykali, eksperymentowali. Gdyby o tym wiedział, uderzyłby ją więcej niż raz.

„Widzisz, mówiłem ci, że to nie rzeźba anioła – to naprawdę Angel” – ktoś zaśmiał się z tyłu i od razu przepłoszył jej melancholię. Odwróciła się i uśmiechnęła widząc jednojajowych bliźniaków Wuja Roberta – Devina i Damiena.

„O mój Boże, ale wyrośliście!” uśmiechała się, gdy każdy z nich po kolei ściskał ją i okręcał w kółko. Byli w tym samym wieku co Tristan, ale jakimś sposobem przerośli go przez ostatnie dwa lata. Mieli co najmniej metr dziewięćdziesiąt wzrostu i wyglądali jak bramkarze przed klubem. Obaj mieli ubrane czarne, obcisłe koszulki z logo Azylu z przodu.

Położyła dłonie na ich ramionach, obserwując dumę w ich szarych oczach. „Wydaje mi się, że to mówi mi wszystko o tym, co robiliście tutaj” zachichotała. „Trzymaliście się z daleka od kłopotów? Czy powodowaliście je?”

„Kto? My?” Devin roześmiał się, odstawiając ją na ziemię, przy okazji głaszcząc ja po udzie i biodrze.

„Powinnaś nas lepiej znać” Damien przewrócił oczami w kierunku brata, złapał Angel w pasie i przyciągnął do siebie, uwalniając z objęć Devina. To była gra, w którą bliźniacy grali od lat – zawsze chcieli by lepi od siebie, gdy jakaś ładna dziewczyna była w pobliżu.

„Na szczęście dla was, chłopcy, zna was” Hunter spojrzał na bliźniaków i uśmiechnął się, gdy Angel odwróciła się usłyszawszy jego głos.

Angel lekko otworzyła usta gdy tylko spojrzała na Huntera – widziała go po raz pierwszy od dwóch lat. Nagle różnorodne wspomnienia przeleciały jej przed oczami, sprawiając, że zmiękły jej kolana, a puls przyspieszył. Emaile i telefony nic nie znaczyły w porównaniu z ujrzeniem go w rzeczywistości.

Jego włosy były dłuższe niż zapamiętała – atramentowa ciemność sięgała mu do połowy pleców. Wyglądał jak jeden z tych mężczyzn z okładek historycznych romansów, na których Indianin i biała dziewczyna przedstawieni są w gorącym uścisku.

Rumieniąc się na myśl o tym obrazku, wyplątała się z objęć kuzynów i podeszła do niego. „Jesteś wyższy” – wyszeptała, gdy spojrzała w górę na niego. Hunter był jedyną osobą, która wiedziała o niej więcej niż jej brat.

„Nie, to tylko ty jesteś niższa” Hunter droczył się z nią. Wziął ją w ramiona i podniósł. „No chyba, że zrobię tak”. Dla niego zawsze była lekka jak piórko. Mruknął wewnętrznie gdy nachyliła się w jego kierunku i zakończyła tą dziecinną zabawę mocnym uściskiem. Wdychał jej zapach i przypominał sobie wszystkie powody dlaczego czekał na nią, aż wróci.

Wiedząc, że są obserwowani, Hunter szybko postawił ją na ziemi. Spojrzał ponad nią na bliźniaków i powiedział „Impreza na basenie zaraz się zacznie, ktoś już tam o was pytał”.

„Stacey!” bliźniacy przybili sobie piątkę. „Do zobaczenia później!” Wystartowali szybko, jakby brali udział w wyścigu, w którym wygrywa ten, kto pierwszy dotrze do dziewczyny.

„Więc nareszcie nauczyli się dzielić?” zapytała Angel z poważną miną, obserwując jak bliźniacy odchodzą i lekko zachichotała z własnego żartu.

„Myślę, że po prostu lubią współzawodnictwo” zakpił Hunter. „Ta dziewczyna, Stacey, ciągle tu się kręci tylko po to, żeby o nią walczyli… Jak dotąd, żaden z nich jeszcze nie wygrał.”

Uśmiechnęła się miękko, odwracając się do Huntera. Zauważyła pasmo hebanowych włosów, które opadło mu na twarz, kiedy ją podniósł. Delikatnie przesunęła mu je za ucho. „Nareszcie czuję, że mogę oddychać”.

„Co cię powstrzymywało?” głos Huntera był tak samo miękki, jak jej. Wiedział o czym mówiła, bo też to czuł. Czuł to tak mocno, że oczy aż go piekły.

Spojrzał na jej błyszczące usta i poczuł, że zbliża się do niej… chciał ją pocałować, jak to robił zanim wyjechała. To on nauczył ją całowania, chociaż wiedział, że ona nigdy nie brała tych pocałónków tak poważnie, jak on. Dla niej to były tylko dziecięce eksperymenty… Dla niego – więzy, które łączą.

„Nikt nie powinien być oddzielany od swojego najlepszego przyjaciela… to boli.” Angel westchnęła znowu go przytuliła.

Hunter zastygnął w bezruchu na dźwięk słów „najlepszy przyjaciel”. Coś, co ona uważała za pieszczotę, on odczuwał bardziej jak uderzenie w brzuch. Wziął ją w ramiona i pocałował w czubek głowy. Próbując kontrolować swój głos powiedział „Wiem.”

Używała tego wyrażenia odkąd zdradziła mu wszystkie swoje sekrety… nawet ten o niej i Tristanie. Kiedyś nawet powiedziała mu, że myśli, że jest zakochana w swoim starszym bracie. Wtedy właśnie zaczął zabierać ją w góry – tylko oni dwoje… Pokazywał jej rzeczy, których nie mógł pokazać jej brat.

To był punkt zwrotny w jego relacji z Tristanem… ponieważ wiedział, że ukryte uczucie Angel nigdy nie było nieodwzajemnione. Ku jemu przerażeniu, skończyło się to tym, że przekonał Angel iż jest zakochana w nich obu.

Zmusił się do tego, by się odsunąć. Położył rękę na jej ramieniu i poprowadził do wyjścia z ogrodu. „Założę się, że jeszcze nie miałaś nawet czasu nabrać sił po przerażającym locie.” Uśmiechnął się, wiedząc, że nienawidzi helikopterów tak mocno, jak Tristan.

„Wiesz… mogłeś wyperswadować babci to wszystko” powiedział, gdy wpadła na niego przechodząc. „Zawsze umiałeś ją do wszystkiego przekonać”

„O nie, nie” Hunter uśmiechnął się. “Nie zwalaj na mnie winy za lot tym helikopterem. Poza tym, ostatnio częściej pozwalam twojej babci postawić na swoim”. Przeszli po trawie na otwartą przestrzeń. Wiedział, że byli doskonale widoczni z pokoju Ashtona, więc specjalnie zwolnił. Nikt nigdy nie powiedział, że jest świętym.

„Jesteś moim bohaterem… wiesz o tym?” Angel zatrzymała się, więc spojrzał na nią. „Gdybyś nie znalazł babci po tym, jak miała atak serca…” jej głos przeszedł w delikatny szept. „Ocaliłeś jej życie.”

Ashton owinął się ręcznikiem po wyjściu z łazienki. Tego właśnie potrzebował – długiego, gorącego prysznica, by dobrze rozpocząć tydzień. Może będzie mógł zrobić dobre wrażenie na rodzinie Angel i pokazać im, że jest jego. Jeszcze nigdy nie napracował się tyle, by zaimponować dziewczynie.

Jego ostatnia dziewczyna była dwulicową dziwką, która wbiła mu nóż w plecy – musiał dać jej nauczkę. Ale nie Angel. Widział, ze nadal była słodką dziewicą, której musiał kraść całusy. Nie przeszkadzało mu to jednak. Jeśli chciałby seksu… wokół było pełno dziwek chętnych, by ugasić jego płomień, których mógł się potem pozbyć, by móc spędzać czas z Angel.

Popatrzył w lustro na komodzie i zaczął suszyć ręcznikiem włosy. Zatrzymał się, zauważywszy coś w odbiciu. Odwrócił się do okna i zmarszczył brwi widząc Angel I Huntera stojących blisko siebie – jakby powierzali sobie swoje tajemnice.

Zacisnął zęby, aż zabolały go szczęki widząc swoją dziewczynę i tego indiańskiego chłopaka, którego z czułością nazywała najlepszym przyjacielem. Jakoś wątpił, by Hunter lubił tę nazwę… żaden normalny facet by nie lubił.

„Angel, twoja babcia zawsze była dobra dla mnie i dla Raya… nawet wtedy, gdy nie miała żadnego powodu, by tak postępować. Nienawidzę tego, co jej się przytrafiło”. Hunter westchnął, wiedząc, że było to kłamstwo. Gdyby Izabela Hart nie dostała ataku serca… Angel nie stałaby teraz tutaj. Skulił się wewnętrznie wiedząc, co zrobił.

Szaman z jego wioski nauczył go wszystkiego o ziołach – jak mogą leczyć i jak zaszkodzić. Skorzystał z tej wiedzy i przygotował dla Izabeli odpowiednią miksturę, która spowodowała jej lekki atak serca. To była jedyna rzecz, jaka przyszła mu do głowy, która mogła sprowadzić Angel z powrotem.

„Nie zasługuję na żadne uznanie tylko dlatego, że ją znalazłem” przyznał Hunter, z brudnym sumieniem.

Angel uśmiechnęła się delikatnie wiedząc, że Hunter nigdy nie miał ani śladu zarozumiałości w sobie. Chciała, żeby wiedział jak bardzo docenia to co zrobił, wspięła się na palce i delikatnie pocałowała go w usta.

Kiedy odsuwała się od niego, ich oczy się spotkały. Angel zaczerpnęła powietrza czując małe błyskawice idące w dół brzucha i w górę po udach. To nie był pierwszy raz, kiedy wywołał u niej taką reakcję… ale pierwszy, kiedy nie powinien był. Miała teraz chłopaka… zakochanie się w Hunterze byłoby czymś zabronionym… tabu.

Angel przełknęła ślinę odsuwając się od niego. „Dziękuję za uratowanie babci. Nie wiem co bym zrobiła, gdybym ją straciła”.

Hunter zmrużył oczy wiedząc, że próbuje zaprzeczyć temu, co właśnie oboje poczuli. Może nie próbuje zaprzeczyć… ale na pewno zignorować. Nie miał zamiaru jej na to pozwolić… Właściwie miał zamiar przypominać jej, że nie da się o nim tak łatwo zapomnieć.

Wziął ją za rękę i poprowadził w kierunku drzwi frontowych. „Chodźmy, trzeba cię wreszcie gdzieś umieścić.”

Ashton złapał okiennicę tak mocno, że drewno zaskrzypiało. Angel nigdy dotąd nie dała mu powodu do zazdrości, ale nie podobał mu się sposób, w jaki patrzyła na Huntera… w jaki sposób go całowała. Nie podobało mu się to w najmniejszym stopniu. Nie pozwolił jej wrócić do domu tylko po to, by obserwować jak rzuca się w objęcia innych chłopaków.

Angel weszła do windy otrząsając się z resztek elektryczności spowodowanej pocałunkiem Huntera. „No więc gdzie będę spać?” uśmiechnęła się, wiedząc, że to gra, w którą kiedyś grali.

Cała czwórka: Tristan, Ray, Hunter i on sama wykradali rejestr z recepcji i zamieniali ludziom pokoje tylko po to, by spowodować duże zamieszanie. Mieli z tego powodu sporo kłopotów i w sumie zadziwiające było to, że dziś to Hunter zajmował się tym, przez co ciągle na nich krzyczano w przeszłości.

Hunter wzruszył ramionami „Pomyślałem, że chciałabyś być w pokoju obok brata” nacisnął guzik na czwarte piętro. „Więc dałem ci twój stary pokój”

„Cieszę się, że dostałam duży pokój” uśmiechnęła się. Wiedziała, że w porównaniu do pokoi na dole, te na samej górze były olbrzymie. Poza tym, dobrze będzie znowu poczuć się dokładnie jak w domu. „Dzięki”

„Zawsze myślałem, że wy dwoje jesteście trochę zepsuci” hunter droczył się z nią. “Dlatego zdecydowałem, że też się wprowadzę” – wyciągnął z kieszeni klucz. Wziął pokój zaraz obok niej jak tylko wprowadził się tam w zeszłym miesiącu. Pozwalało mu to czuć się bliżej niej, chociaż była tak daleko.

„Kiedy ostatecznie wprowadziliście się do Azylu?” zapytała Angel. On i Ray zawsze jeździli tam i z powrotem, by co noc być z matką… nawet zanim Ray zdał na prawo jazdy. On i Ray bardzo kochali matkę i zawsze upewniali się, że ma dobrą opiekę.

Kiedy drzwi windy się otworzyły, przytrzymał je ręką by mogła przejść. „Przepraszam, Angel… Poprosiłem Tristana, żeby nic ci nie mówił. Nie chciałem, żebyś się o nas martwiła.” Jego oczy pociemniały – wiedział, że miałaby święte prawo wściekać się na niego, gdyby chciała.

„Więc powiedz mi teraz” Angel miała złe przeczucia. Hunter nigdy nie miał przed nią tajemnic i zastanawiała się czy nie powiedział jej dlatego, że była nieobecna przez tak długi czas. „Czego nie wiem?”

“Nasza matka zginęła w zeszłym miesiącu gdy nasz dom przypadkiem stanął w płomieniach.” Przełknął ślinę, gdyż nadal nie chciał o tym mówić. „Strażacy powiedzieli, że wygląda na to, że gotowała coś i najprawdopodobniej zasnęła przy tym.”

Angel otworzyła usta gdy jego oczy zalśniły niewylanymi łzami. „O Boże, Hunter…Tak mi przykro. Szkoda, że mi nie powiedziałeś… Przyjechałabym wcześniej.”

„Nie chciałem żebyś… widziała mnie w takim stanie.” Wyznał jej, gdy przytuliła go po raz trzeci w przeciągu pół godziny.

На страницу:
2 из 3